środa, 29 maja 2013

"Do Milówki wróć..."

Czy da się zakochać od pierwszego wejrzenia? Zobaczyć i już być pewnym. Bez zbędnych słów, tłumaczeń wiedzieć, że to jest TO?
Owszem. Jak najbardziej. Mi przydarzyło się to dwa tygodnie temu.
Tylko, że ja zakochałam się w Żywiecczyźnie. 

Zauroczona tamtejszymi widokami, górskim klimatem, małymi wioskami porozrzucanymi po okolicy, nie chciałam wracać. Nie mogłam uwierzyć, jak jeden niewinny wyjazd zadecyduje o mojej przyszłości. Choć nic nie jest z góry przesądzone - bo wszystko może się zdarzyć, to jedno jest pewne. Jeszcze tam wrócę.

Pełni empatii starsi ludzie, a nawet młodzi nieco inni - przyciągają do siebie jak magnes. A ja nie mogę się im oprzeć... Miasteczka przesiąknięte folklorem, dają o sobie znać na każdym kroku - gdzie nie spojrzeć, znajdzie się element przypominający o miejscu, w którym się znajdujesz; nie dając zapomnieć zdają się wręcz krzyczeć "Tak! Jesteś w Beskidzie Żywieckim! Mamy tu coś, czego ty nie posiadasz. Chcesz zobaczyć?".
Oczywiście. Nie mogę się oprzeć - całym ciałem chłonę nowości, jakich dotąd nie poznałam i nie miałam o nich większego pojęcia, na jakie nie pozwoliło moje pochodzenie. Każdy nowy dzień, który rozpoczynałam będąc na wyjeździe był dniem udanym. Pomimo większych bądź mniejszych niepowodzeń w moich badaniach, żaden z nich nie był stracony. Nie potrafiłam się złościć, na coś czego wpływu nie miałam - dając się ponieść chwili, szeroko otwierałam oczy i patrzyłam. Podziwiałam, napełniałam się pozytywną energią by po powrocie do ośrodka po raz pierwszy poczuć zmęczenie, po którym następnego ranka nie było najmniejszego śladu.

Więc zasypiam ponownie, w trzymając w głowie problemy dnia codziennego.Z pustą przestrzenią pomiędzy piersiami.
Serce moje nie wróciło. Zostało i czeka na mój powrót.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz