Kolejny łącznik, trochę dłuższy niż poprzednie ale musiałam jakoś zgrabnie włączyć Maggie, która będzie jedną z ważniejszych postaci drugoplanowych.
No dobrze, lekko nudnawy, ale musiałam zmniejszyć ilość akcji, żeby móc trochę lawirować pomiędzy uczuciami postaci. Duże prawdopodobieństwo, że włączę rozdziały dodatkowe, pokazujące perspektywę innych bohaterów. Zdecydowanie nie nastąpi to prędko, jednak warto o tym wiedzieć!
Wklejam rozdział i tworze nowe!
ZAPRASZAM DO TEXTU!
***
Osunęłam się ciężko na łóżko, jak
gdyby ktoś wyssał ze mnie energię, nie byłam nawet w stanie ściągnąć butów.
Leżałam jak sparaliżowana, mogąc jedynie myśleć, a i nie byłam pewna czy wystarczająco
trzeźwo.
Nie
miałam pojęcia, dlaczego zemdlałam. Nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego, a
nie sądzę bym wczorajszego dnia przepracowywała się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Na wszelki wypadek powinnam zrobić sobie badania, im szybciej tym mam większe
szanse, że nikt nie dowie się o utracie przytomności. Mama zawsze potrzebuje
mojego wsparcia, mimo że nigdy tego nie mówi na głos. Tym bardziej nie
chciałabym jej przysparzać kłopotu i zwalać na głowę swoim stanem zdrowia.
Pomimo całego dzisiejszego zajścia,
cieszyłam się, że był tam właśnie Hain, który wyciągnął mnie z opresji,
zachowując się przy tym wyjątkowo honorowo. Równie dobrze mógł zrobić… Nie, on
nie mógłby. Nie, nie chcę o tym myśleć.
W tym momencie jednak nie miałam
ochoty o niczym myśleć. Ponownie zaczęła
mnie boleć głowa, wystarczająco by zniechęcić do snucia dalszych rozważań.
Potem zaczęła mnie ogarniać senność,
której się poddałam.
Kolejny raz, ktoś gwałtownie wyrywał
mnie od pieszczącego dotyku nieświadomości, na powrót przynosząc za sobą
pulsujący ból głowy. Nie pamiętam czy
coś mi się przyśniło, niemniej serce przyspieszyło nieco tempa, jakby w
oczekiwaniu na kogoś specjalnego. Nim otworzyłam oczy, gdzieś w wyobraźni
dostrzegłam przebłysk twarzy, którą dopiero poznałam. Widok, na który
podświadomie liczyłam…
Kiedy w końcu skąpany w słońcu
pokoik, ukazał mi oblicze budzącego, w pierwszej chwili poczułam się
zawiedziona. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że cały wszechświat robi wszystko,
bym nie była szczęśliwa – nade mną stała Maggie, z bardzo przejętą miną, czego
nie dostrzegłam za pierwszym razem.
Twarz miała szarą, a oczy podkrążone
jakby płakała. Czyżby przejęła się moim stanem zdrowia?
-
Maggie, coś się stało?
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Patrzyła się na mnie niewidocznym wzrokiem. Gdy usiadłam, na jej mundurku
zauważyłam plamki, które z pewnością były słonymi pozostałościami, po łzach
pokojówki.
- Dlaczego płakałaś? – pytałam, nie
spuszczając z niej wzroku. Ona mnie nie widzi, pomyślałam sobie. Objęłam
dziewczynę i pozwoliłam, by wtulona w moje ramię wypłakała się, czego nie
zrobiła.
- O czym chciałaś wtedy ze mną
rozmawiać? – uśmiechnęła się, jednak jej oczy nadal pozostały smutne. Przetarła
oczy, jakby ściągając z siebie woal obojętności – Wybacz mi, ale pracy było
wystarczająco, by mnie zmęczyć.
- Nie ma problemu – machnęłam ręką -
Z resztą, nie mam pojęcia o czym chciałam z tobą porozmawiać – O nie. Mam
całkowitą pustkę w głowie! Nie potrafię sobie przypomnieć co takiego zdarzyło
się, że chciałam pomówić o tym z Maggie. Niemniej coś muszę jej powiedzieć.
Nawet ona nie może się dowiedzieć! – Widziałaś już naszego nowego hotelowego?
- Tego blondyna? Widziałam. Wygląda
i zachowuje się przyzwoicie, więc sądzę że będzie dobrym pracownikiem – Meg przechyliła
głowę, jak zawsze gdy o czymś intensywnie myślała – Ale nie o tym chciałaś ze
mną rozmawiać?
Westchnęłam, lecz nie ulżyło mi.
Nadal moją pierś przygniatał ciężar emocji, które pragnęły się wydostać z
pułapki; wyfrunąć z klatki moich ust i polecieć daleko w eter, uwalniając
również mnie. Westchnęłam po raz kolejny i otworzyłam usta. Przez chwilę nic
się z nich nie wydobywało, prócz cichych stęknięć i pojękiwań. Maggie w
skupieniu wpatrywała się we mnie, cierpliwie czekając na reakcję. Potem z
mojego gardła wypełzły słowa.
- Miałam dziś rano oprowadzić Haina,
nowego hotelowego po ośrodku – drżenie, które towarzyszyło pierwszym z nich, szybko
minęło. Równie prędko pojawiło się niewyjaśnione i zdecydowanie bezpodstawne
poczucie winy – Zemdlałam, a on przyniósł mnie tu na górę, karząc odpoczywać. Mamy
spotkać się w południe, żebym mogła kontynuować co zaczęłam – Meg, rzuciła mi
pytające spojrzenie – Ale to nie wszystko – sprostowałam – Od incydentu miewam
okropne bóle głowy, a najgorsze jest to, że nie pamiętam pewnych rzeczy. Nie
wiedziałam po co miałam pójść do altany, a przecież tam miałam zacząć jego
oprowadzanie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale naprawdę się boję, jak
wiele informacji straciłam.
Meg, pokiwała głową z e
zrozumieniem, po czym odpowiedziała:
- Dlatego nie pamiętasz, o czym miałyśmy
porozmawiać?
Kiwnęłam tylko głową, kiedy poczułam
że mam ochotę się rozpłakać. Połknęłam bolesną gulę, po czym z wysiłkiem, na
moją twarz wpełzł uśmiech, a raczej jego marna parodia.
- To mamy problem. A dokładniej ty
masz. Weź sobie dzień wolnego i spróbuj przypomnieć sobie najwięcej jak tylko
możesz. Najlepiej zapisując to w dzienniku. Najprawdopodobniej będziesz miała
przebłyski w najmniej oczekiwanych momentach, dlatego radzę ci się nie rozstawać
się z dziennikiem nawet w łazience – posłała mi zadziorny uśmieszek, a jej oczy
na powrót zaczęły błyszczeć, lecz tym razem z zadowolenia.
- A ty niby skąd to wiesz? Czyżbyś
ukrywała coś przede mną? Bo z tego co słyszę, to nadajesz się na psychologa.
- Jakbym się zdradziła, musiałabym
cię zabić! – Maggie wybuchła śmiechem, a ja nie będąc jej dłużną przewróciłam
ją na łóżko i leżąc tak razem, śmiałyśmy się jak małe dziewczynki, w przypływie
dobrego humoru.
- Za dużo książek kochana, za dużo!
- Kryminały i powieści
psychologiczne są najlepszym przyjacielem człowieka, tym bardziej w tak nudnym
miejscu! – pokojówka podeszła do okna, otwierając je na oścież. A teraz
wpuszczę ci trochę świeżego powietrza, bo dotleniony mózg wydajniej pracuje. Mimo
wszystko nie powinnaś jeszcze opuszczać wieży, wciąż wyglądasz na osłabioną. Dwunasta
wybije dopiero za półtorej godziny, więc masz czas by odpocząć i nieco się
odświeżyć.
- Na anioła, to ja nie wyglądam, co
nie?
- Ale będziesz! Może uda ci się
poderwać tego przystojniaka? Haina, tak? Dziwne imię, ale jakże milutka reszta.
Lucy, chyba doczekasz się swojego idealnego księcia! – Ścieliła mi łóżko, gdy po
tych słowach owinęła się narzutą i dosiadła lampy nocnej, udając rycerza na rumaku.
Zniżyła głos i dodała – Moja księżniczko, siądź na mego rumaka i odjedziemy ku
zachodowi słońca, tam gdzie nie znajdzie nas nawet sam księżyc! Cmok, cmok!
- Idź już, praca czeka, a chyba nie
chcesz dostać ochrzanu. A właśnie, przypomniałam sobie coś!
- Mówiłam, że wspomnienia wrócą! I
co? Co to za nowinka? – spytała wesoło.
- Dlaczego zachowywałaś się dziwnie,
kiedy przynosiłaś mi obiad? Nic nie odpowiedziałaś, tylko machnęłaś mi ręką.
Coś się wtedy wydarzyło?
Maggie zmarszczyła brwi i złożyła
usta w dzióbek. Odpowiedziała po chwili zastanowienia.
- A to! Nie chciałam, żeby szefowa
pomyślała, że nie wypełniam należycie swoich obowiązków. Wiesz przecież o mojej
skardze od tej strasznej baby – ponownie przekrzywiła głowę – Tego dnia
zobaczyłam twoją matkę przechadzającą się w pobliżu, dlatego nie chciałam
wzbudzać podejrzeń nieróbstwa. To wszystko.
Ostatnie słowa rzuciła spod wyjścia.
Poprawiła fartuch i rzucając mi na pożegnanie buziaka, otworzyła klapę i
wyszła.
Ponownie zostałam sama ze sobą, ale tym
razem nie czułam się samotna.
***