sobota, 4 stycznia 2014

Do opoowiadania :)

     Kolejny łącznik, trochę dłuższy niż poprzednie ale musiałam jakoś zgrabnie włączyć Maggie, która będzie jedną z ważniejszych postaci drugoplanowych.
     No dobrze, lekko nudnawy, ale musiałam zmniejszyć ilość akcji, żeby móc trochę lawirować pomiędzy uczuciami postaci. Duże prawdopodobieństwo, że włączę rozdziały dodatkowe, pokazujące perspektywę innych bohaterów. Zdecydowanie nie nastąpi to prędko, jednak warto o tym wiedzieć!
      Wklejam rozdział i tworze nowe!
      ZAPRASZAM DO TEXTU!

***

            Osunęłam się ciężko na łóżko, jak gdyby ktoś wyssał ze mnie energię, nie byłam nawet w stanie ściągnąć butów. Leżałam jak sparaliżowana, mogąc jedynie myśleć, a i nie byłam pewna czy wystarczająco trzeźwo.
            Nie miałam pojęcia, dlaczego zemdlałam. Nigdy nie zdarzyło mi się nic podobnego, a nie sądzę bym wczorajszego dnia przepracowywała się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Na wszelki wypadek powinnam zrobić sobie badania, im szybciej tym mam większe szanse, że nikt nie dowie się o utracie przytomności. Mama zawsze potrzebuje mojego wsparcia, mimo że nigdy tego nie mówi na głos. Tym bardziej nie chciałabym jej przysparzać kłopotu i zwalać na głowę swoim stanem zdrowia.
            Pomimo całego dzisiejszego zajścia, cieszyłam się, że był tam właśnie Hain, który wyciągnął mnie z opresji, zachowując się przy tym wyjątkowo honorowo. Równie dobrze mógł zrobić… Nie, on nie mógłby. Nie, nie chcę o tym myśleć.
            W tym momencie jednak nie miałam ochoty o niczym  myśleć. Ponownie zaczęła mnie boleć głowa, wystarczająco by zniechęcić do snucia dalszych rozważań.
            Potem zaczęła mnie ogarniać senność, której się poddałam.
            Kolejny raz, ktoś gwałtownie wyrywał mnie od pieszczącego dotyku nieświadomości, na powrót przynosząc za sobą pulsujący ból głowy.  Nie pamiętam czy coś mi się przyśniło, niemniej serce przyspieszyło nieco tempa, jakby w oczekiwaniu na kogoś specjalnego. Nim otworzyłam oczy, gdzieś w wyobraźni dostrzegłam przebłysk twarzy, którą dopiero poznałam. Widok, na który podświadomie liczyłam…
            Kiedy w końcu skąpany w słońcu pokoik, ukazał mi oblicze budzącego, w pierwszej chwili poczułam się zawiedziona. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że cały wszechświat robi wszystko, bym nie była szczęśliwa – nade mną stała Maggie, z bardzo przejętą miną, czego nie dostrzegłam za pierwszym razem.
            Twarz miała szarą, a oczy podkrążone jakby płakała. Czyżby przejęła się moim stanem zdrowia?
            - Maggie, coś się stało?
            Dziewczyna nie odpowiedziała. Patrzyła się na mnie niewidocznym wzrokiem. Gdy usiadłam, na jej mundurku zauważyłam plamki, które z pewnością były słonymi pozostałościami, po łzach pokojówki.
            - Dlaczego płakałaś? – pytałam, nie spuszczając z niej wzroku. Ona mnie nie widzi, pomyślałam sobie. Objęłam dziewczynę i pozwoliłam, by wtulona w moje ramię wypłakała się, czego nie zrobiła.
            - O czym chciałaś wtedy ze mną rozmawiać? – uśmiechnęła się, jednak jej oczy nadal pozostały smutne. Przetarła oczy, jakby ściągając z siebie woal obojętności – Wybacz mi, ale pracy było wystarczająco, by mnie zmęczyć.
            - Nie ma problemu – machnęłam ręką - Z resztą, nie mam pojęcia o czym chciałam z tobą porozmawiać – O nie. Mam całkowitą pustkę w głowie! Nie potrafię sobie przypomnieć co takiego zdarzyło się, że chciałam pomówić o tym z Maggie. Niemniej coś muszę jej powiedzieć. Nawet ona nie może się dowiedzieć! – Widziałaś już naszego nowego hotelowego?
            - Tego blondyna? Widziałam. Wygląda i zachowuje się przyzwoicie, więc sądzę że będzie dobrym pracownikiem – Meg przechyliła głowę, jak zawsze gdy o czymś intensywnie myślała – Ale nie o tym chciałaś ze mną rozmawiać?
            Westchnęłam, lecz nie ulżyło mi. Nadal moją pierś przygniatał ciężar emocji, które pragnęły się wydostać z pułapki; wyfrunąć z klatki moich ust i polecieć daleko w eter, uwalniając również mnie. Westchnęłam po raz kolejny i otworzyłam usta. Przez chwilę nic się z nich nie wydobywało, prócz cichych stęknięć i pojękiwań. Maggie w skupieniu wpatrywała się we mnie, cierpliwie czekając na reakcję. Potem z mojego gardła wypełzły słowa.
            - Miałam dziś rano oprowadzić Haina, nowego hotelowego po ośrodku – drżenie, które towarzyszyło pierwszym z nich, szybko minęło. Równie prędko pojawiło się niewyjaśnione i zdecydowanie bezpodstawne poczucie winy – Zemdlałam, a on przyniósł mnie tu na górę, karząc odpoczywać. Mamy spotkać się w południe, żebym mogła kontynuować co zaczęłam – Meg, rzuciła mi pytające spojrzenie – Ale to nie wszystko – sprostowałam – Od incydentu miewam okropne bóle głowy, a najgorsze jest to, że nie pamiętam pewnych rzeczy. Nie wiedziałam po co miałam pójść do altany, a przecież tam miałam zacząć jego oprowadzanie. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale naprawdę się boję, jak wiele informacji straciłam.
            Meg, pokiwała głową z e zrozumieniem, po czym odpowiedziała:
            -  Dlatego nie pamiętasz, o czym miałyśmy porozmawiać?
            Kiwnęłam tylko głową, kiedy poczułam że mam ochotę się rozpłakać. Połknęłam bolesną gulę, po czym z wysiłkiem, na moją twarz wpełzł uśmiech, a raczej jego marna parodia.
            - To mamy problem. A dokładniej ty masz. Weź sobie dzień wolnego i spróbuj przypomnieć sobie najwięcej jak tylko możesz. Najlepiej zapisując to w dzienniku. Najprawdopodobniej będziesz miała przebłyski w najmniej oczekiwanych momentach, dlatego radzę ci się nie rozstawać się z dziennikiem nawet w łazience – posłała mi zadziorny uśmieszek, a jej oczy na powrót zaczęły błyszczeć, lecz tym razem z zadowolenia.
            - A ty niby skąd to wiesz? Czyżbyś ukrywała coś przede mną? Bo z tego co słyszę, to nadajesz się na psychologa.
            - Jakbym się zdradziła, musiałabym cię zabić! – Maggie wybuchła śmiechem, a ja nie będąc jej dłużną przewróciłam ją na łóżko i leżąc tak razem, śmiałyśmy się jak małe dziewczynki, w przypływie dobrego humoru.
            - Za dużo książek kochana, za dużo!
            - Kryminały i powieści psychologiczne są najlepszym przyjacielem człowieka, tym bardziej w tak nudnym miejscu! – pokojówka podeszła do okna, otwierając je na oścież. A teraz wpuszczę ci trochę świeżego powietrza, bo dotleniony mózg wydajniej pracuje. Mimo wszystko nie powinnaś jeszcze opuszczać wieży, wciąż wyglądasz na osłabioną. Dwunasta wybije dopiero za półtorej godziny, więc masz czas by odpocząć i nieco się odświeżyć.
            - Na anioła, to ja nie wyglądam, co nie?
            - Ale będziesz! Może uda ci się poderwać tego przystojniaka? Haina, tak? Dziwne imię, ale jakże milutka reszta. Lucy, chyba doczekasz się swojego idealnego księcia! – Ścieliła mi łóżko, gdy po tych słowach owinęła się narzutą i dosiadła lampy nocnej, udając rycerza na rumaku. Zniżyła głos i dodała – Moja księżniczko, siądź na mego rumaka i odjedziemy ku zachodowi słońca, tam gdzie nie znajdzie nas nawet sam księżyc! Cmok, cmok!
            - Idź już, praca czeka, a chyba nie chcesz dostać ochrzanu. A właśnie, przypomniałam sobie coś!
            - Mówiłam, że wspomnienia wrócą! I co? Co to za nowinka? – spytała wesoło.
            - Dlaczego zachowywałaś się dziwnie, kiedy przynosiłaś mi obiad? Nic nie odpowiedziałaś, tylko machnęłaś mi ręką. Coś się wtedy wydarzyło?
            Maggie zmarszczyła brwi i złożyła usta w dzióbek. Odpowiedziała po chwili zastanowienia.
            - A to! Nie chciałam, żeby szefowa pomyślała, że nie wypełniam należycie swoich obowiązków. Wiesz przecież o mojej skardze od tej strasznej baby – ponownie przekrzywiła głowę – Tego dnia zobaczyłam twoją matkę przechadzającą się w pobliżu, dlatego nie chciałam wzbudzać podejrzeń nieróbstwa. To wszystko.
            Ostatnie słowa rzuciła spod wyjścia. Poprawiła fartuch i rzucając mi na pożegnanie buziaka, otworzyła klapę i wyszła.
            Ponownie zostałam sama ze sobą, ale tym razem nie czułam się samotna.


***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz