Jak w tytule, nie mogę zaprzeczyć, że od samego początku planowałam napisać powieść z elementami
fantastyki. Nie zaprzeczę, a znacząco podkreślę moje zainteresowanie takowym gatunkiem literackim, a to dlatego, że idealnie wpływa na moją wyobraźnię, czego w wielu książkach mi brakuje. Zanurzenie się w wyimaginowanym świecie jest dla mnie o tyle ważne, że pomaga w dekoncentracji i rozluźnieniu nadwyrężonego organu.
I choć w żadnym wypadku nie jestem przeciwnikiem odmiennych gatunków literackich, nie będę się dłużej nad tym rozwodzić. O takich sprawach się nie dyskutuje.
Dlatego, chcąc trafić w gusta większej ilości odbiorców, w mojej głowie
kreuje się zarys kolejnej opowieści, która będzie mniej fantastyczna, ale równie warta uwagi. A jako, że w miarę jedzenia rośnie apetyt, co przy kreatywnym tworzeniu jest co najmniej pożądane, nie poprzestanę na dwóch pomysłach.
Nie chcąc zdradzać więcej szczegółów, bo musiałabym was znaleźć i zamordować, przechodzę do oficjalnego zaprezentowania następnej części opowiadania.
***
- Jak zdążyłem już powiedzieć, nim
zostałem znokautowany, jestem jednym z synów Neptuna. Los chciał, by moja matka
nie należała do podwodnego świata, ale z łaski ojca zostałem sprowadzony na
jego Dwór, zaraz po urodzeniu. Zrobił to tylko dlatego, że moja rodzicielka
zmarła zaraz po moim porodzie, a dzięki niemu wiem kim naprawdę jestem – opowiadając
nie patrzył na mnie. Zrywał źdźbła trawy, brutalnie dzieląc je na kawałki – Nie
miałem łatwego dzieciństwa, bo ludzi mojego pokroju się tam nie spotyka. Ja
byłem jedynym ziemskim elementem w ich społeczności, ale moje geny pozwoliły mi
na szybkie przystosowanie – zrobił pauzę, co wykorzystałam na zadanie pytania.
-
Szybkie przystosowanie? Co to dla ciebie oznaczało? O tak musiały ci
wyrosnąć skrzela i rybi ogon? – Hain podniósł głowę, lekko się uśmiechając –
Naprawdę? Nie żartujesz?
- Może nie dokładnie tak było, ale
byłaś blisko. Skrzela wykształciły się jeszcze przed urodzeniem, ale na ogon
musiałem zasłużyć – zawahał się – Widzisz, w Podwodnym Królestwie nie
potrzebujemy rybich ogonów, bo to domena Syrenów, członków Armii Neptuna. Tylko
najlepsi, którzy pomyślnie zdali szkolenia lub poświęcili się Królestwu,
zasłużyli na ogon. A to nie jest takie proste. Ogon jest dla naszych honorowym
odznaczeniem, powodem do dumy i jednoczesnym awansem społecznym.
- A ty? Posiadasz takie cudo?
Spotkał cię zaszczyt machania rybim ogonkiem?
- Nie. Ale niedługo spotka. I ty mi
w tym pomożesz.
- Niby jak? – zdziwiłam się – Ma to
coś wspólnego z tym, jak mnie nazwałeś? Księżycową Panią?
- Panią, Dziewicą albo Księżniczką.
Zależnie od tłumaczenia przepowiedni, ale tak. Ty jesteś kluczem. Nie tylko do
mojego awansu, ale także do czegoś znacznie większego.
Czegoś większego. Zawsze chciałam
być do czegoś wybrana, ale nawet do szkolnego komitetu mnie nie chcieli, więc
czego on ode mnie chce?
- Załóżmy że jestem tą Księżycową
Dziewicą…
- Bo nią jesteś.
- Dobrze, jestem tą dziewicą. Jakie
zatem „wielkie zadanie” spoczywa na moich barkach? Dla twojej informacji, nie odznaczam się
niczym nadzwyczajnym, a jeśli chodzi o wypełnianie niezwykle ważnej misji to
nie licz na przełom. Nie wiem nawet czy twoje założenie jest słuszne.
- Chcesz dowodu. Dam ci dowód. Na
pewno nie umknął twojej uwadze ten wielki skalny łuk. Powiedz mi, dlaczego
właśnie to miejsce wybrałaś? Co takiego jest w tym miejscu, że tak je lubisz?
Niby co mam mu odpowiedzieć?
Milczałam przez chwilę, przeszukując nabrzmiały umysł, by odnaleźć argumenty… i
nic. Pustka.
-
Nie mam pojęcia. Po prostu tam czuję się bezpiecznie. Wiem, że mogę tam
spokojnie pomyśleć i nikt mi w tym nie przeszkodzi – zawahałam się, gdy
ujrzałam przed oczami morze zalane srebrną poświatą i skały, które w blasku
księżyca wydawały się falować. Skoro on mi mówi takie rzeczy… – W nocy to
miejsce wydaje się być wręcz magiczne. Przyciąga mnie do siebie. Jakby było
żywą istotą, proszącą bym przyszła i w końcu przerwała krąg jego samotności.
Hain
wyglądał na zadowolonego z mojej odpowiedzi.
-
To nie przypadek. Nic na świecie nie dzieje się bez przyczyny.
-
Nie wierzę w fatum.
-
A w magię wierzysz? Tym właśnie jest przeznaczenie. Energią, która otacza nas zewsząd i przenika,
wypełniając swoją wolą. Pozwala ci myśleć, że masz wybór. Ale w rzeczywistości
wybierasz tylko to, na co ona ci pozwoli. Jeśli nie wierzysz w magię, to ja
także dla ciebie nie istnieję. Jestem częścią tej magii w tym samym stopniu co
ty i inni ludzie. W siebie też nie wierzysz?
Przebiegły
z ciebie człowiek, niebieskooki.
-
Nie o to mi chodziło. Nie wierzę w twoje wyobrażenie o fatum. Bynajmniej nie
całkowicie. Wiem, że coś utrzymuje nas przy życiu i dążymy do wyższego celu,
który musimy osiągnąć w naszej krótkiej egzystencji. Ale twoje wytłumaczenie
wręcz zalatuje totalitaryzmem. Nie wierząc w przeznaczenie, mogę choć przez
chwilę poczuć się jakbym panowała nad swoim życiem. Może to jest zakłamanie,
ale poczucie wolności też jest ważne. A
jak jest z wami? - spytałam - Jak to u was wygląda jeśli chodzi o rolę, jaką musicie
spełnić?
-
Jeśli chodzi o nas, to nasze realia są nieco inne. Tak jak wy, nie znamy
swojego ostatecznego celu, jednak potrafimy niejako wyczuć zbliżający się
moment kulminacyjny naszego życia. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale my to po
prostu wiemy. Problem rodzi się, kiedy już wypełnimy swoje przeznaczenie – w
tym momencie zatrzymał się, jakby czegoś się obawiał. Milczał przez chwilę,
szukając odpowiednich słów. Gdy zaczął mówić, jego głos był śmiertelnie
poważny, a mina równie nietęga – kończymy swój żywot. Musisz wiedzieć, że o
wiele bardziej niż ludzie jesteśmy związani z magią. Zyskujemy z tego powodu
bardzo wiele, ale za wszystko przyjdzie kiedyś zapłacić. A cena jest wysoka.
Nie
wiedziałam co mu powiedzieć. Pocieszyć? Przytulić? Widzę jak bardzo się tym
przejmuje, ale nie jestem pewna, czy wierzę mu na słowo. Być może jest to tylko sprytna gra aktorska, w którą chce mnie wciągnąć? Nie mam pojęcia, jak tkwi w tym cel...
Potem uśmiechnął się tylko i machnął ręką, pokazując że nie jest to w tej chwili ważne. Widziałam smutek w jego oczach, ale nie potrafiłam odkryć jego natury. Jak wiele z niego, kryje się pod tą warstwą niewiarygodności? Nie wiedziałam. I dlatego nie zamierzałam więcej zagłębiać się
w rozważania na temat fatum. Widocznie myśl o tym sprawiała mu przykrość. Rozmowa
o tym musiała zatem boleć. W głębi serca nie chciałam go ranić, ale musiałam dowiedzieć się wszystkiego.
Musiałam odkryć rolę swoją i Haina w tym spektaklu.
-
Wracając do głównego wątku naszej rozmowy, miałeś podać mi dowód na to, że
jestem Księżniczką. Jak bardzo absurdalne by się nie wydawało twoje
tłumaczenie, chcę wiedzieć.
Ucieszył
go fakt zmiany kierunku naszej konwersacji. Wprawdzie kontynuował zrywanie
trawy, ale oddychał znacznie wolniej, a gdy przemówił jego głos brzmiał pewniej
niż przed momentem.
-
Łuk, księżyc i woda. To nie… przypadek. W nocy czujesz się tam najlepiej,
nieprawdaż? To przez księżyc. On dodaje
ci siły, ujawnia wewnętrzne pragnienia. Woda cię uspokaja, koi nadwyrężone
ciało i zmywa z ciebie trudy dnia minionego. A łuk skalny? To brama.
-
Do czego?
-
Do Domu Neptuna, naszego króla. Ale nie tylko. Jeszcze raz podkreślę, że twój wybór był
podświadomy. Księżycowa Pani, nosi brzemię trzech skłóconych ze sobą ras. Zaginionych,
ale nie zapomnianych. Wszyscy mieszkańcy twojego świata, i po części mojego,
noszą w pamięci mity, legendy i bajki o nieznanych kreaturach. I choć wiele z
nich żyje tylko między ich słowami, są trzy wielkie rasy, które istnieją i
przetrwały do dzisiaj. Podwodni Ludzie, zwani przez was syrenami, Golemy, które
są najstarszymi istotami jakie chodziły po ziemi oraz Dzieci Wiatru mogące
przybrać dowolną postać, lecz ich naturalną postacią jest gadopodobna powłoka,
która w waszych legendach przyjmuje imię smoków.
W
to nie uwierzę. Syreny, Golemy i Smoki. Legendy i mity ożywają, by wskoczyć mi
na barki i szeptać do ucha o przepowiedni Księżycowej Dziewicy.
Kiedy to mówił, robił to pewnie. Bez zawahania, bez cienia wątpliwości czy najmniejszego zająknięcia. Hain był pewny co mówi.
-
Jakie to brzemię przypadło mi dzierżyć?
- Wrzucić do ognia Góry Przeznaczenia Pierścień Saurona? Może uda mi się
spotkać Smauga? A nie. On nie żyje.
Powoli
zaczynało mnie to irytować. Może powie zaraz, że wróżki istnieją? A mumie drzemią
spokojnie w swoich kryptach?
-
W tobie moja droga Lucy, płynie krew tych trzech potężnych ras. Jesteś
dziedziczką Wielkich. I tylko ty możesz pogodzić ich, nim wojna rozpęta się na
dobre.
Moja
mina mówiła za siebie, gdy usłyszawszy tak niedorzeczną historię postanowiłam uchylić usta, wyrzucając z siebie garść nieartykułowanych dźwięków. Dosłownie. Jestem
pewna, że nie wyglądało to zachęcająco, lecz w tym momencie Hain, widocznie
sobie o czymś przypomniał, co dało mi wystarczająco czasu, by skorygować owo niedociągnięcie.
-
Całkowicie zapomniałem o czymś ważnym! Muszę ci coś oddać, ale musisz przyrzec,
że nie będziesz na mnie zła. Zrobiłem to co musiałem.
Po
czym dotknął mojej skroni, a ja drugi raz tego dnia wylądowałam w jego
ramionach, kiedy uleciały ze mnie wszelkie siły.
W
końcu zaczęłam sobie przypominać…
***